niedziela, 24 czerwca 2012

Poślizg


Utworzyłam bloga, a potem zniknęłam. Wstyd mi okropnie, ale tyle się dzieje wokół mnie i mojej rodziny, że nie nadążam. Przydało by mi się parę gadżetów Harrego Pottera. Klepsydra pozwalająca na cofanie w czasie, błyskawicznie latająca miotła, no i koniecznie peleryna niewidka. Niestety nie mam żadnego z powyższych udogodnień więc musze być zdana na stare sposoby tj. kawę, pomocnych rodziców i wyrozumiałego męża. Na rodzinnej tablicy korkowej z aktualnościami mamy na ten tydzień wywieszone hasła: Tynkarze = przygotować plac budowy do ich poniedziałkowego wejścia. Przeprowadzka = wywieść wszystkie meble (i nie tylko) z kawalerki bo w przyszłym tyg. wprowadzają się lokatorzy. Parapetówka ( a raczej betonówka) = w przyszłą sobotę. Tu chyba nie muszę nikomu tłumaczyć ile się trzeba nachapać, żeby ugościć dwudziestkę kibiców. Zlecenia = które na bieżąco ( i bardzo dobrze) spływają do mnie, a czas ich realizacji jest zazwyczaj bardzo krótki. Malutka Uleńka = piąty miesiąc skończony, więc uwagi i zainteresowania potrzebuje coraz więcej. Mężuś ukochany = adorować, prać i prasować (i tu mnie zastanawia dlaczego na tablicy owego mężusia nie ma żadnego podpunktu o adoracji żony ?!) A żeby było tego mało, proces realizacji powyższych planów spowolniają wyrzuty sumienia, że: niedokończony kurs prawa jazdy leży odłogiem, że wiele maili jestem w plecy, że ciocie i babcie obiecaliśmy zawieść do naszej przyszłej kwatery, że należy zrobić maraton po galeriach i poreklamować własne wytwory, że czas odwiedzić fryzjera no i że zjadło się za dużo a obiecywałam, ze schudnę do parapetówko-betonówki.  Ach! Dobrze, że pogoda chociaż w kratkę, bo inaczej do listy musiałabym dopisać: podlewać, pielić, przesadzać, spulchniać, wyrywać itp. Ufff... no to mi ulżyło. Przyznaje, oprócz gonitwy zadaniowej miałam też momenty leniuchowania, z których to chwil przekazuje foto-relacje, a że pogoda kiepskawa to miło będzie popatrzeć na słoneczko.
Zdjęcia powstały w ogródku mojej mamy. Nasz ogródek na razie jest w fazie początkowej i choć położenie ma wyjątkowo urokliwe to ma jeszcze sporo do podrośnięcia. W najbliższym czasie obiecuje ujawnić parę jego zdjęć, ale najpierw musze takowe zrobić, bo te co dotychczas powstały wywołały śmiech wśród oglądających (plus komentarze: „Noooo...super patyczki wystają Ci z tego piachu”).  Dlatego post o naszym ogródku powstanie jak go troszkę podrasuje, a na razie będę obfotografowywać dzieło mojej mamy, bo jest co podziwiać.

Żeby nie było, że jestem leniwiec i tylko pije kawkę i muce truskawki umieszczam zdjęcia moich prac, które wykonałam kiedy mnie nie było na blogu. Proszę się nie dziwić podpisom na fotkach bo pochodzą one z mojego sklepowego bloga ( tu mała reklama ;) ) i już mi się nie chciało przerabiać napisów.




Ponieważ za oknem pada i wieje przesyłam pozytywne fluidy w postaci słonecznego zdjęcia.

Polub mnie